Rytm Wojny. Część 1 – udany powrót do ulubionej serii

„Rytm wojny” to czwarty tom „Archiwum burzowego światła” oraz książka, która w Polsce została podzielona na dwie części, a przerwy między wydaniem pierwszej i drugiej liczyła około 3 miesięcy. Z tego powodu odłożyłem w czasie czytanie części pierwszej do czasu, gdy będę miał już dostęp do drugiej. Czy pierwsza część historii mi się spodobała? Odpowiedź na to pytanie znajdziecie w recenzji.

Uwaga! Tekst zawiera spoilery z poprzednich tomów!

O czym jest książka?

Wojna się przedłuża. Koalicja pod wodzą Dalinara decyduje się na ofensywę mającą na celu przerwać impas. Musi się jednak liczyć ze zdradą Taravangiana, która zdaje się nieunikniona. Wrogowie za to snują własne plany i w ich szeregach pojawia się nowa Stopiona, której plan może przynieść zgubę ludzkości.

Świat

Świat, w którym dzieje się akcja „Rytmu wojny” to Roshar. Jest on podzielony na wiele Królestw m.in. Alethkar, Jah Keved, Thaylenah, Shinovar czy Azir. Najważniejszym miejscem jest starożytne miasto Urithiru, w którym dzieje się znaczna część akcji. Kryje ono wiele tajemnic.

Bohaterowie

Kaladin to mój ulubieniec od pierwszego tomu-„Drogi Królów”. Niezmiennie zajmuje tę pozycję. Nie radzi sobie z obecną sytuacją i jest zmęczony wojną. Boi się stracić wszystkich wokół siebie, a konfrontacja z pewną osobą z przeszłości ma na niego ogromny wpływ. Niezmiennie rozdziały, kiedy depresja go dopada, były naprawdę mocne i szkoda mi go było. Mam nadzieję, że w przyszłości otrzyma on szczęśliwe zakończenie, bo naprawdę wiele złego już przeżył.

Adolin to dla mnie na ten moment „Czarny koń” tej części. Dlaczego? Po pierwsze-jest wsparciem dla Kaladina, po drugie-jego związek z Shallan i to jak się o nią troszczy jest ujmujące, po trzecie-próba wyjścia z cienia własnego ojca. Osobiście kibicuję mu w jego misji. W moim rankingu ulubionych postaci awansował na drugie miejsce.

Shallan ją trudno mi ocenić ze względu na jej trzy osobowości. Uważam je za zabieg dziwny, ale biorąc pod uwagę wydarzenia w tej części, nawet ma to jakiś sens. Woal i Świetlista chroniące Shallan mi odpowiadają. Znowu odzywa się jej przeszłość, która najwyraźniej ukrywa jeszcze kilka nieodkrytych tajemnic. Ciekawi mnie, czego konkretnie dotyczą.

Navani spełnia się w Urithiru jako uczona. Muszę przyznać, że rozdziały z jej perspektywy sprawiły, że poczułem do niej większą sympatię, a zobaczenie związku między nią, a Dalinarem z jej perspektywy były ciekawe.

Dalinar jego było w tej książce mało, ale nie jestem z tego powodu jakoś szczególnie zawiedziony, gdyż inni bohaterowie trzymali poziom. Może będzie go więcej w drugiej części.

Venli teoretycznie ma być najważniejszą postacią w tym tomie, ale na razie nie przekonała mnie do siebie. Czekam na jej retrospekcje, które się na pewno pojawią w drugiej części i może po nich będę patrzył na nią bardziej pozytywnie. Na razie po prostu jest i daję wgląd w to, co się dzieje wśród wrogów.

Warty wspomnienia jest jeszcze Taravangian, który nie pojawia się zbyt często, ale gdy już to robi, to jest bardzo dobrze. Niby jest zły, ale jakoś nie potrafię go nie lubić. Ciekawi mnie, jak jeszcze namiesza w tej historii.

Plusy i minusy

+wątek Adolina i jego relacja z Shallan.
+o dziwo Taravangian.
+nawet jeśli nie ma wielkich wydarzeń, to nie jest nudno i losy bohaterów zwyczajnie mnie obchodzą.



-okładka.


Podsumowując, uważam, że pierwsza część „Rytmu wojny” jest naprawdę dobra i przypomniała mi, czemu uwielbiam tę serię. Na całe szczęście mam drugi tom na półce, więc nie będę musiał czekać na poznanie ciągu dalszego. Polecam.


Tytuł: Rytm wojny. Część 1
Autor: Brandon Sanderson
Wydawca: Mag
Data premiery: 24-03-2021
Liczba stron: 656
ISBN: 9788366712195

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

15 + cztery =

Magazyn Hipogryf
%d bloggers like this: